piątek, 20 marca 2009

Jak gęś...

Najpierw cytat, który przytoczyła pewna dziennikarka obywatelska na portalu wiadomości24:

„Istota mojej pracy to wchodzenie na coraz wyższe poziomy rozwoju duchowego, gdzie jest dobro, miłość, zdrowie, młodość, mądrość. W ten sposób schodzi się z drogi chorobom, jeżeli już są, to ustępują. Aby to nastąpiło, należy przepracować człowieka we wszystkich jego fazach rozwoju: poczęcie, okres prenatalny,okołoporodowy, karmienie, dzieciństwo, dojrzewanie, dorosłość, a także przed poczęciem - przodków dających nam kod genetyczny oraz poprzednie wcielenia. Tak żyć, żeby nie chorować.”
Teraz cytat z samej dziennikarki komentującej ironicznie powyższy fragment:
„Poprostu genialne! Tak żyć, żeby nie chorować! Nie jestem tylko pewna, czy z tym „prenatalnym” facet nie przesadza, ale to może jakoś dogadac z panem Gowinem. Potem już tylko Lufthansa i wszyscy będziemy zdrowsi.”


Nie wiem czy bardziej obawiać się liberalnych polityków prawicowych, czy zadufanych w sobie i w swojej wiedzy absolutnej, silnie ateistycznych dziennikarek obywatelskich. Które nie rozumiejąc co to jest rozwój duchowy (bo pewnie dialektycznie ducha odrzuciły), nie zdają sobie sprawy z tego, (o czym wiedzieli już wschodni mędrcy przed naszą erą, a teraz rozumieją nawet co poniektórzy [mądrzejsi] lekarze z naszych bidnych ośrodków zdrowia), że ciało i dusza człowieka to jedność i ciało leczyć można też wpływając i kształtując ducha właśnie. Że zdrowy duch, to zdrowe ciało (niekoniecznie odwrotnie). Nie słyszały o Freudzie, Jungu i wpływie podświadomości na zdrowie, a rebirthing dla nich to czarna magia, którą trzeba zwalczać i wyśmiewać niczym Kościół stare, pogańskie zwyczaje.

Jeśli nie potrafimy stawić czoła lękom, żyjemy w napięciu, w stresie, a stres powoduje choroby. O tym wiedzą już dzieci w podstawówkach. Rozszerzanie świadomości to wyciąganie z podświadomości, ( o której istnieniu przypuszczalnie autorka nie słyszała) lęków, które przetworzone na informacje powodują, że to my decydujemy o naszym życiu, a nie nasza podświadomość, że łatwiej nam nasze problemy rozpoznawać, a lęki oswajać. A to wpływa na nasze fizyczne zdrowie.

Nie twierdzę, że wszystkie niemedyczne metody działania są dobre. (Bardzo trudno zdefiniować w tym wypadku słowo „dobre”. To tak a propos teorii dezintegracji pozytywnej o której w komentarzu do poprzedniego artykułu wspomniała Jaguś). Ale uważam, że wygłaszając opinię o metodzie należałoby ją najpierw poznać, przynajmniej spróbować zrozumieć, a potem dopiero krytykować. Tego wymaga podstawowy dziennikarski warsztat. Nawet obywatelski.

To ja, z dwojga złego już wolę Gowina z jego przykrym dla mnie światopoglądem i przekonaniami, których nie akceptuję, ale potrafię zrozumieć. Facet przynajmniej szuka jakiegoś konsensusu.
...yar

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Jestem pod dużym wrażeniem, gratuluję wyostrzonego widzenia.
brk